Łajka nie szczeka – łaje!


3 listopada 1937 roku, wystrzelony w przestrzeń kosmiczna „SPUTNIK-II” z szybkościa 8 km/s orkążał kulę ziemską. Zdjęcia zamieszczone obok sensacyjnych informacji na czołówkach gazet, przedstawiały psa w hermetycznej kapsule.

Człowiek szykując się do skoku na inne planety i gwiazdy skorzystał z psa jako straży przedniej. Ten pies wabił się Kudniówka, co jakoś umknęło uwadze sprawozdawców. Pisano w prasie, mówiono w radiu i TV o pionierskim losie Łajki. I tak na listę psich sław wpisana została cała rasa.

Co nurtuje psich pasjonatów?

Ile psów może być na świecie? Oto jest pytanie, które czasem ciekawscy miłośnicy tych czworonogów sobie zadają. Nikt z nich nie może jednak liczyć, że otrzyma w pełni wiarygodną odpowiedź. W przybliżeniu, według zestawień z 1935r., miało ich być na świecie około 70 milionów. We Francji 2 miliony. Największe zagęszczenie psów występowało w Anglii, około 3 miliony.

NIE TRZEBA BYĆ PSIM PASJONATEM, BY WIEDZIEĆ ŻE…

Pies od stuleci na różne sposoby i w różnych warunkach służył człowiekowi. Darujemy jednak sobie rozważania o jego rodowodzie, czy pochodzi od wilka czy szakala, o rozlicznych funkcjach, jakie pełni i pełnił będąc towarzyszem i przyjacielem człowieka. Jest to temat na książkę.

KTO PIERWSZY STAŁ SIĘ HODOWCĄ ŁAJEK W POLSCE

Profesor Jan Żabiński uważał, że Polacy, mimo zamiłowania do zwierząt, nie wykazują zmysłu i wytrwałości do hodowli. Oczywiście nie ma reguł bez wyjątków, choć pojedyncze jaskółki też wiosny nie czynią.
Franciszkowi Bosakowi, leśnikowi i myśliwemu z Nowej Sarzyny, tego zmysłu i wytrwałości nie brakuje. Pierwszy w Polsce dwadzieścia lat temu został właścicielem łajki syberyjskiej, a osiem lat później rozpoczął hodowlę tych psów i w ciągu dwunastu lat uzyskał obok stada podstawowego, 20 sztuk przychówku. Pan Franciszek dziś wysoko ceni psy tej rasy, ale nie zawsze tak było…
– Może niezbyt urodziwe – zapewnia – przy bliższym poznaniu zyskują wszystko. Łajka nie szczeka pyskując – łajka łaje. Hałaśliwa bywa tylko, kiedy zachodzi tego konieczność. Są to psy przysadziste, o szerokich piersiach i mocnych nogach, o dość zróżnicowanej maści. Wszechstronnie użyteczne do polowań i zaprzęgów. Istnieją cztery zasadnicze odmiany tej rasy: łajka zachodnio- i wschodniosyberyjska, nantejska i karelofińska. Wszystkie są niezwykle wytrwałe i tak bojowe, że pozornie mogą sprawiać wrażenie krwiożerczych.
Kilka lat temu polowaliśmy na wilki w lasach Jastrzębca na terenie gminy Kuryłówka. Jeden z postrzelonych drapieżników zaczął umykać, by po chwili zniknąć nam z oczu. Towarzyszył mi w polowaniu Aro – moja pierwsza łajka, który momentalnie poszedł po tropie. Upłynęło kilka minut, gdy do uszu myśliwych dotarły hałaśliwe odgłosy walki. Uszliśmy około 200 metrów i dotarliśmy do miejsca, w którym Aro dawał głos, a wilk leżał martwy. Stojący przy nim pies patrzył wyczekująco na mnie. Łajki nie znają strachu, nawet w pojedynkę nie wahają się zaatakować niedźwiedzia.

JAK GEST AMBASADORA DLA MINISTRA UCZYNIŁ P. F. BOSAKA WŁAŚCICIELEM ŁAJKI

Obowiązki służbowe niejednokrotnie wzywały mgr inż. Mieczysława Czosnykę z Ministerstwa Przemysłu Chemicznego w Warszawie do Sarzyny i nie przypadek zetknął inżyniera, a zarazem zapalonego myśliwego, z p. Franciszkiem. Zaproszenie do Puszczy Kampinoskiej, które otrzymał p. Bosak telefonicznie od p. Mieczysława w 1970 roku, nie było niespodzianką. Ta czekała go dopiero na miejscu. Były t o dwa niepozorne szczeniaki w kojcu.
– To para łajek – wyjaśnił inżynier – prezent od ambasadora radzieckiego dla ministra Gesinga, który chce je oddać w dobre ręce. Bierz, to okazja. Pierwsze w kraju. Takie psy dla myśliwego to skarb.
Pan Franciszek nie mógł ukryć swego rozczarowania. Łajki nie przypadły mu do gustu, sprawiały wrażenie jakichś kundlowatych. Na nic zdały się jednak uniki. Inżynier nie rezygnował i kusił. W końcu p. Franciszek dał się przekonać, wziął jednego szczeniaka, którego później nazwał Aro.
– Kiedy zacząłem chodzić z nim na spacer – wspomina – na każdym kroku spotykały mnie drwiące uśmieszki nie tylko kolegów myśliwych, ale również „psiarzy”. Przysadzisty pies z grubymi nogami, zakręconym w górę ogonem, wyglądał przy innych psach jak parweniusz przy arystokratach. Docinki i domyślne uśmieszki tak mi dokuczyły, że skazałem Arego na domowy areszt. Kiedy jednak szedłem z seterem irlandzkim na spacer, czy polowanie, w oczach Arego mogłem wyczytać jakby żal czy wyrzut. Tymczasem mój psi arystokrata stawał się coraz bardziej znudzony i kapryśny niczym gwiazdor. Raz woda była mu za zimna, innym razem w ogóle było za gorąco. Te humorki i gnuśność psa w końcu tak mi zaszły za skórę, że postanowiłem udać się na polowanie z „pariasem”. Kiedy pierwsza ustrzelona przeze mnie kaczka spadła na wodę, Aro momentalnie się poderwał i zaczął płynąć w jej kierunku. Byłem zdziwiony, widząc jak holuje ją do brzegu. Pies wziął ptaka delikatnie za skrzydło i położył przy mnie. Nie był dotychczas tresowany. Wtedy postanowiłem zamienić role psów. Każde następne polowanie z Arem stawało się interesującym widowiskiem – teatrem w plenerze.
Przekonałem się, że porzekadło: „Czym skorupka nasiąknie za młodu tym na starość trąci” – ukuta przez ludzi z myślą o ludziach, jest najbardziej aktualną w stosunku do zwierząt. Typowym jednak przykładem niezrozumienia przyrody przez ludzi jest przeświadczenie, że za pomocną nowoczesnej tresury u każego psa można rozwinąć wszystkie zdolności.

WYCIECZKA DO MOSKWY – JAK ŁAJKA „ZAPROWADZIŁA” P.FRANCISZKA DO WNUCZKI ADMIRAŁA USZAKOWA – DLACZEGO ŻONA PUŁKOWNIKA BATANOWA ROZPŁAKAŁA SIĘ?

W 1978 roku Aro zachorował na nosówkę i padł. Gdzie w kraju znaleźć psa tej rasy? Pan Franciszek bezskutecznie wertuje polska księgę psich rodowodów. Łajki w niej nie ma! Pisze do Szczecina pod wskazany adres, gdzie rzekomo ktoś miał mieć psa tej rasy. Daremny trud. W tym czasie dowiaduje się, że istnieje możliwość wyjazdu z wycieczką do Moskwy na wystawę rolniczo-leśną. Oczywiście korzysta z okazji. A nuż trafi mu się kupić szczeniaki łajek.
Pawilon rolniczy w Moskwie obejrzał z mieszanymi uczuciami, zawiedziony tym co zobaczył. Zmęczony zwiedzaniem, skierował jednak swe kroki do pawilonu leśnictwa z nadzieją, że ten go nie rozczaruje. Gdy dotarł na miejsce, wzywano już do opuszczenia terenów wystawy, zbliżała się bowiem godzina zamknięcia. Jako „inostrańcowi” udaje mu się uprosić jedną z pań z personelu, żeby pozwoliła mu rzucić tylko okiem na niektóre ekspozycje. Szybkościowo przemieszcza się po terenie, aby zatrzymać się dłużej przy boksie z łajkami. Niestety, ich opiekun z wystawy zdążył się już ulotnić. Pan Franciszek jedną z przewodniczek: czy łajki można kupić. Otrzymuje jednoznaczną odpowiedź, że tylko u hodowców prywatnych. Daremnie rozpytuje o adres Związku Kynologicznego. Aż ktoś życzliwy podaje mu adres Ludmiły Uszakowej, która to w tej sprawie ma być użyteczna. Skrzętnie notuje jej adres, ale czas nie pozwala mu już skorzystać z informacji. Powraca do kraju bez łajek, ale z nadzieją.
Jeszcze w tym samym roku p. Franciszkowi nadarza się okazja na drugi wyjazd do Moskwy. Kilka dni wcześniej pisze list do p. L. Uszakowej, w którym prosi ją o ułatwienie zakupu szczeniąt łajek.
W Moskwie, po zakwaterowaniu się w hotelu „Warszawa”, dzwoni do ambasady polskiej z prośbą o ułatwienie mu kontaktu telefonicznego z panią Uszakową. Ambasada zadziałała sprawnie, bo wkrótce w jego pokoju rozdzwonił się telefon. Pani Ludmiła zapraszała go do siebie, tłumacząc jak do niej trafić.
– Kiedy dotarłem do mieszkania p. Uszakowej – wspomina p.Franciszek – na progu powitała mnie sympatyczna staruszka, wyraźnie zadowolona z mojej wizyty. Nie bardzo wiedziałem jak zacząć, więc wspomniałem, że historycznie nazwisko Uszakowa, dowódcy Floty Czarnomorskiej, który wsławił się w czasie wojny z Turcją, nie jest mi nieznane. Była zachwycona i zapytała, skąd dowiedziałem się, że jest wnuczką admirała. Musiałem wyprowadzić nobliwą p.Ludmiłę z błędu i wyjaśnić, że skojarzyłem tylko nazwiska. Na stole pojawiła się kawa i koniak. A sędziwa gospodyni z młodzieńczą energią zaczęła działać: Zadzwonię do mojego kolegi Aleksandra Harbuza. Jest wiceprzewodniczącym Związku Kynologicznego.
Mimo, że byłem podekscytowany, jaki będzie finał mojej wizyty, czas oczekiwania nie dłużył mi się, wysłuchując opowieści jak p.Ludmiła, będąc młodą dziewczyną szukała na Syberii grobu swego dziadka, dlaczego zauroczyła ją tajga, którą pokochała, co urzekło ją w myślistwie, którego stała się pasjonatką. Przybycie zastępcy przewodniczącego związku przerwało wynurzenia. Pan A.Harbuz autorytatywnie zawyrokował, że najlepsze szczenięta łajek są z hodowli pułkownika Batanowa, ale trzeba się pofatygować do miasteczka oddalonego o 200km od Moskwy. Zdecydowałem się jechać…
Nie można p.Franciszkowi odmówić wytrwałości. W domu pułkownika czekała go miła niespodzianka. Powitała go serdecznie żona hodowcy, a widokiem gościa z Polski była tak wzruszona, że rozpłakała się. Jest Polką i to wszystko tłumaczy. Pytaniom o ojczyznę nie było końca. Pobyt w domu Batanowych wspomina z wielkim sentymentem. Jako rodak żony pułkownika otrzymał od niego specjalną zniżkę, płacił za każde szczenię o 40 rubli taniej. Z nie mniejszym sentymentem mówi też o Aleksandrze Harbuzie, wdzięczny mu za pomoc przy zakupie, a później za udzielenie jego łajkom schronienia we własnym mieszkaniu. Szczeniaki okazały się dość uciążliwymi sublokatorami i napsociły co niemiara. A jednak pan Aleksander wraz z żoną przez trzy doby znosili to cierpliwie. Pomogli też gościowi z Polski wynająć furgonetkę do przewozu psiaków na lotnisko. Młode łajki w dobrej kondycji wylądowały w Polsce. A Franciszek Bosak mógł rozpocząć ich hodowlę.

Jego łajki były dwukrotnie wystawiane na okręgowych wystawach psów rasowych w Przemyślu, dwukrotnie na wystawach krajowych w Opolu i raz na wystawie międzynarodowej, która także odbyła się w Opolu. Psy z jego hodowli uzyskiwały na tych wystawach złote medale, a sędziwa dziś, bo 12-letnia Lota, zakupiona u pułkownika Batanowa uzyskała certyfikat międzynarodowy, to jest świadectwo z najwyższą oceną w tej klasie.

nowiny1_thumb nowiny2_thumb